Tytuł : Believe.
Gatunek : Romans.
Bohaterowie : Larry Stylinson ( Louis Tomlinson + Harry Styles)
Inspiracja : - Black Veil Brides - In The End.
- Yiruma - River Flows In You.
Czy ja naprawdę to powiedziałem ? Przy tulu ludziach ? Nie wierzę, że
zabrało się we mnie tyle siły, żeby w końcu wydusić z siebie zdanie,
które teraz zniszczy mi życie. Nam. Zniszczy Nam życie ...
W jednej chwili fanki zamilkły. W koło naszej piątki rozbłysły światła
fleszy, które skupiały się głównie na mnie i Louis'ie. Kątem oka
spojrzałem na Paula, który ukrył twarz w rękach, nie chciał już na mnie
patrzeć. Chłopcom też odebrało mowę, chodź wiedzieli o Nas już od
początku. W naszą stronę zaczęli przepychać się reporterzy. Nie wierzę ...
Na końcu mój wzrok padł na chłopaka stojącego obok mnie. Boo ze strachem
rozglądał się po tłumie fanek. Szukał przynajmniej jednej, która
uśmiechnęłaby się na wiadomość, która będzie teraz sensacją i największą
katastrofą.
Powoli chwyciłem drżącą dłoń mojego chłopaka i splotłem nasze palce w
jedność. Głośno przełknąłem ślinę, a potem podniosłem głowę do góry,
żeby udowodnić wszystkim jak bardzo jestem teraz szczęśliwy. Znienawidzą mnie za moje szczęście ...
- Loueh, Skarbie - szepnąłem cicho. Uszczelniłem uścisk naszych dłoni i
delikatnie przekręciłem głowę w jego stronę. Był strasznie blady. Bał
się. Tępo wpatrywał się w rażącą przestrzeń, w której błysk fleszy
powiększył się w chwili, w której spojrzałem na niego. W końcu spojrzał
na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Obiecałeś. Obiecałeś, że Larry nigdy nie ujrzy światła dziennego -
wydukał. Jego broda zaczęła drżeć, a potem na jego policzkach pojawiły
się samotne, malutkie łezki, płynące z zaczerwienionych już oczu. Uh, zabolało. Moje kochanie .... on ...on płakał przez moją głupotę. Bez
zastanowienia podniosłem wolną rękę i kciukiem otarłem parę jego łez.
Moje oczy zaczęły szklić się, serce bić dwadzieścia razy szybciej, do
mojego brzucha wstąpiło uczucie mocnego ucisku, który czułem już po
lewej stronie klatki piersiowej. To wszystko zaczęło się w momencie, w
którym zobaczyłem Moje Słońce w takim stanie. Jego kolor tęczówek nie
przypominał już lazuru, lecz jakiś odcień szarości pomieszany z
resztkami błękitu.
- Przejdziemy przez to razem - wyszeptałem wypuszczając z pod powiek
parę drobnych łez. Moje usta zaczęły drżeć. Znów zepsułem wszystko ...
Moglibyśmy być szczęśliwi w cieniu sławy.
- Obiecałeś, Harry - sapnął Boo, wyrywając swoją dłoń z mojego uścisku.
Znów poczułem mocny ból w sercu, kiedy to zrobił. Po jego czynie, po
sali rozniosły się krzyki fanek, które pewnie wielbiły Eleanor -
wszystko zepsułeś, Hazz. Mogliśmy być ...
- Nieszczęśliwi nadal ukrywając nasze szczęście ? - dokończyłem za
niego, a policzki chłopaka zrobiły się jeszcze czerwieńsze i bardziej
mokre - Bolałyby, prawda ? - spytałem przejeżdżając dłonią po jego
policzku.
- Ale popatrz co zrobiłeś ... - wydukał kierując wzrok w stronę tłumu
fanek, paparazzi i sławnych ludzi, którzy krzywili się patrząc na nas. Nie tolerowali takiej miłości ? Zepsułem
wszystko. Myślałem, że piekłem było ukrywanie się ... A teraz ? Co
będzie teraz ? Powinienem żałować słów, które powiedziałem jakieś pięć
minut temu ? Mam dwa wyjścia - żałować, spuścić wzrok i wyszeptać ''Nie,
Larry nie istnieje'' lub po prostu wykrzyczeć, że go kocham i z
podniesioną głową iść w stronę życie, którego brakowało mi podczas tej
zabawy w kłamstwa.
- Kochanie, ja ... - szepnąłem, ale mój chłopak przerwał mi.
- Zepsułeś mi życie - praktycznie wysyczał patrząc w moje oczy. Moje
usta zaczęły robić się już sine. Przymknąłem oczy, żeby pozwolić
bezwładnie wytoczyć się łzom. Dlaczego on nie wierzy, że będzie dobrze ? Jeszcze
żadne zdanie nie zrujnowało tak mojej psychiki, jak te. N-na-naprawdę ?
Ja ... zepsułem życie Lou ? Przecież ... możemy być szczęśliwy.
Szczęśliwi jak cholera ! Przecież ...
- Loueh, kocham Cię. Nie chciałem tego powiedz... - wymruczałem próbując
opanować łzy, które będą teraz na pierwszych stronach wszystkich gazet
plotkarskich.
- Nie, Curly - odparł bez zastanowienia. Spojrzał mi w oczy. Już obydwaj płakaliśmy. Nie zwracaliśmy uwagi na ludzi patrzących teraz na nas i śmiejących się pod nosem, że homoseksualiści mają uczucia ...
Brunet spojrzał jeszcze raz na tłum ludzi, a z jego oczu poleciało jeszcze więcej łez. Potem jego wzrok ponownie utkwił w głębi moich oczu. Boo cicho westchnął i lekko się zachwiał. Potem tak po prostu odwrócił się i powoli ruszył w stronę kulis zostawiając mnie samego. Stałem i patrzyłem na człowieka, który właśnie mnie wystawił, bo boi się wyznać światu prawdy. Z każdym jego krokiem, moje serce się kruszyło.
Zacisnąłem pięści. W mgnieniu oka wkoło mnie zaczął zgromadzać się tłum paparazzi i reporterów. Zaczęli wypytywać mnie o najróżniejsze rzeczy, robić zdjęcia. Śmiali się ze mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, Curly - odparł bez zastanowienia. Spojrzał mi w oczy. Już obydwaj płakaliśmy. Nie zwracaliśmy uwagi na ludzi patrzących teraz na nas i śmiejących się pod nosem, że homoseksualiści mają uczucia ...
Brunet spojrzał jeszcze raz na tłum ludzi, a z jego oczu poleciało jeszcze więcej łez. Potem jego wzrok ponownie utkwił w głębi moich oczu. Boo cicho westchnął i lekko się zachwiał. Potem tak po prostu odwrócił się i powoli ruszył w stronę kulis zostawiając mnie samego. Stałem i patrzyłem na człowieka, który właśnie mnie wystawił, bo boi się wyznać światu prawdy. Z każdym jego krokiem, moje serce się kruszyło.
Zacisnąłem pięści. W mgnieniu oka wkoło mnie zaczął zgromadzać się tłum paparazzi i reporterów. Zaczęli wypytywać mnie o najróżniejsze rzeczy, robić zdjęcia. Śmiali się ze mnie, patrząc mi prosto w oczy.
'' Harry, jak długo ukrywaliście to przed światem ? ''
'' Jak się teraz czujesz ? ''
'' Louis właśnie z Tobą zerwał ? ''
'' Harry, czy to wszystko to prawda ? ''
'' A co z Eleanor ? ''
'' Odpowiedz ! ''
Nie ...
Dlaczego nie dacie nam spokoju ? ...
Jesteśmy normalnymi ludźmi ...
To nie ja rujnuję świat wam dlatego, że mam inną orientację ... Nie ...
To wy niszczycie Nas, bo ją mamy. Bo mamy Siebie. Naszą miłość ...
Zaakceptujcie nas ...
Proszę ...
Jesteśmy tylko ludźmi ...
Nie odpowiedziałem na żadne z pytań.
Od razu ruszyłem za Moją Miłością.
Zastałem go za kulisami. Siedział na podłodze. Płakał.
- Loueh, przepraszam ... - szepnąłem siadając obok chłopaka. Delikatnie
ucałowałem go w policzek, a potem wtuliłem się w jego ramię - Wybacz -
poprosiłem cicho.
- Nie mogę - zaśmiał się przez łzy. Wyprostowałem się i spojrzałem na niego. Przed oczami latały mi jakieś czarne plamy. Jak to nie może ? Dlaczego ? Chce zepsuć to wszystko, co staraliśmy się pielęgnować przez prawie trzy lata ? Trzy Lata ....
- Kochanie, ale ...
- Nie - odparł twardo - Wyśmieją mnie. Nas ... Wyśmieją nas - wymamrotał ocierając dłońmi mokre policzki.
- Loui, spójrz na mnie - poprosiłem cicho. Chłopak z początku udawał, że
nie słyszy. Udawał, że mnie nie ma. Że nie próbuję tego odratować ... -
Popatrz - powiedziałem jeszcze raz - W końcu Boo spojrzał spojrzał na
mnie przez łzy. Wyglądał strasznie. Był cały czerwony od płaczu. Do
jakiego stanu go doprowadziłem ... - Musimy wie...
- To nic nie da, Harry - pociągnął nosem.
- Musimy wierzyć - dokończyłem ściszonym głosem. Chłopak spojrzał na
mnie, a potem na moje usta. Delikatnie uniosłem ich kąciki ku górze i
starłem kciukiem łzy spływające po jego policzkach - Obiecasz mi ? -
szepnąłem. Lou powoli pokiwał twierdząco głową i delikatnie się
uśmiechnął. Spojrzałem w jego oczy i zwilżyłem usta językiem, żeby potem
poczuć cudowny smak jego ust.
'' - Harry, myślisz, że tam będzie lepiej ? - spytał patrząc w dół.
- Myślę, że tak - zaśmiałem się przez
łzy i uszczelniłem uścisk naszych dłoni - Nie chcieli nas tu, więc może
zaakceptują nas po drugiej stronie.
- Mówiłeś, że powinniśmy wierzyć - kontynuował Boo.
- Tak - odparłem cicho - Ale jestem już zmęczony ...
- Nie dajesz rady, prawda ? - uśmiechnął się - Bo ja też ...
Oboje cicho się zaśmialiśmy i
spojrzeliśmy w niebo. Było dziś nad zwyczaj ładne. Nie było na nim
żadnych chmur, lecz miliony cudownych gwiazd.
- Kocham Cię, wiesz ? - szepnął przejeżdżając kciukiem po mojej dłoni.
- Wiem. Ja Ciebie też, Kochanie - po moim policzku zaczęły toczyć się łzy.
- Już na zawsze, prawda ?
- Tak, Lou. Na zawsze ...
Spojrzeliśmy sobie w oczy, a potem
nasze ciała porwał wir wiatru unoszący się nad miastem. Lecieliśmy
trzymając się za ręce i uśmiechając się. W końcu oboje poczuliśmy
cudowny ból roznoszący się w środku naszych ciał i serc.
Przepraszam, za to. Miłość strasznie
boli, ale tam nas zaakceptują. Nie to co tutaj ... na ziemi, wśród
ludzi, którzy się z nas śmiali ... Tam będzie lepiej, uwierz mi.
Hej ^^ Ostatnio były tu straszne pustki, więc po długim czasie przybywam z Larry'm <3
Nie będę się rozpisywała, więc ...
Miłego Dnia xx